Choć lubimy i chcemy dobrze wyglądać, wciąż boimy się usuwania drobnych zmian skórnych. Polacy najczęściej trafiają do dermatologa, gdy skóra swędzi i piecze. Z defektami, które nie bolą, a jedynie nieestetycznie wyglądają, potrafią przejść przez całe życie. Nawet gdy zmiany te powodują wiele kompleksów.
Zazwyczaj są wypukłe, często ciemniejsze od skóry, trudno je ukryć nawet pod makijażem. Czasami nieestetyczne zmiany pojawiają się na twarzy, a mimo wszystko statystyczny Polak wciąż dość rzadko postanawia je usunąć. Włókniaki, tłuszczaki, kaszaki, brodawki, prosaki, przebarwienia, naczyniaki – lista szpecących zmian, które zazwyczaj są zupełnie nieszkodliwe dla organizmu jest całkiem spora. Powstają w wyniku urazów, zmian hormonalnych, predyspozycji genetycznych, czasami pod wpływem środowiska. Przyczyn jest wiele, a diagnoza zazwyczaj jedna: można usunąć. Jednak nie każdy decyduje się na wizytę u dermatologa.
Dawniej istniało przekonanie, że lepiej nie ruszać i nie usuwać zmian skórnych (niezależnie od ich pochodzenia), bo mogą one przekształcić się w raka. Tymczasem większość z nich to szpecące, ale niegroźne defekty – tłumaczy dr hab. med. Aleksandra Szlachcic z Ośrodka Medycznego Osteomed. Barierą był także strach przed skalpelem. To, co dziś można bezboleśnie i bezkrwawo usunąć laserem CO2 czy krioterapią, dawniej wiązało się z wycinaniem i mini zabiegiem chirurgicznym – dodaje dermatolog.
Nowoczesne metody
Przed usunięciem defektu skórnego powinniśmy poddać go ocenie lekarskiej. Dzięki najnowszym metodom diagnostycznym, takim jak dermatoskopia komputerowa, lekarz ma możliwość przyjrzenia się skórze nawet w 70-krotnym powiększeniu. Nowoczesne dermatoskopy pozwalają sfotografować wybrany fragment skóry. Jeśli wymaga on obserwacji, specjalista wykonuje dokładną fotografię, a w wyznaczonym terminie porównuje ją z aktualnym stanem skóry – dzięki temu może dokładnie stwierdzić, czy defekt uległ zmianie, powiększył się, zmienił kształt lub kolor. Jeśli zmiana jest niegroźna, możemy ją zniwelować. Większość defektów skórnych w dobrym gabinecie dermatologicznym eliminuje się dziś laserowo. Laser CO2 usuwa zmiany poprzez ich odparowanie. Cały zabieg trwa zaledwie kilka minut, co ciekawe – jest bezkrwawy i niemal bezbolesny, a proces gojenia jest niemal bezbliznowy. Laseroterapia wypiera z gabinetów dermatologicznych nie tylko tradycyjny skalpel, ale także krioterapię. Laserowy zabieg jest bowiem najmniej uciążliwy dla pacjenta.
Przychodzi pacjent do dermatologa
Trudno mi zliczyć sytuacje, w których pacjent po usunięciu szpecącego włókniaka czy brodawki stwierdził „To już? A ja tyle się z tym męczyłem”. Trafiają do mnie osoby, które latami nie reagowały na zmiany skórne, te niejednokrotnie przyczyniały się do kompleksów, a czasem nawet w pewien sposób wykluczały z życia społecznego. Pamiętam jedną pacjentkę, ponad 90-letnią staruszkę ze szpecącą brodawką łojotokową na twarzy. Po kilkuminutowym zabiegu pacjentka przejrzała się w lusterku i stwierdziła, że przez całe życie marzyła o usunięciu tej zmiany, a na zabieg zdecydowała się dopiero na starość. Nowy
wygląd skomentowała słowami „teraz aż żal iść do urny” – opowiada dr hab. med. Aleksandra Szlachcic.
Większość pacjentów gabinetu dermatologicznego to wciąż młode kobiety. Ich świadomość, motywacja, a także znajomość najnowszych metod jest bowiem największa. Starsi pacjenci wciąż podchodzą do dermatologii z rezerwą. Paradoksalnie to właśnie u nich występuje najwięcej szpecących, ale nieszkodliwych zmian skórnych, które można łatwo i szybko usunąć. Niestety nowoczesne metody usuwania zmian są w Polsce najczęściej dostępne jedynie w prywatnych gabinetach. Usunięcie pojedynczej zmiany, w zależności od jej wielkości wiąże się z kosztem ok. 200-300 zł. Biorąc pod uwagę spokój ducha i dobre samopoczucie, które towarzyszy pozbyciu się defektu, strata w portfelu wydaje się niewielka. Problemem pozostaje jednak wciąż niewielka świadomość dermatologiczna pacjentów.
Autor zewnętrzny