Rząd zapowiedział kilka tygodni temu, że względu na fakt, iż wielu Polaków już jest po infekcji COVID-19 i zwiększeniu ulega liczba osób zaszczepionych, lockdown będzie wprowadzany lokalnie. Na razie dosięgł on województwa o największej liczbie zachorowań – warmińsko-mazurskie, pomorskie, lubuskie i mazowieckie. Niestety, wiele wskazuje na to, że czeka nas kolejny lockdown w całej Polsce.
Sytuacja epidemiczna różni się w poszczególnych województwach
Kolejny lockdown w całej Polsce wydaje się nieuzasadniony, zwłaszcza gdy sytuacja tak bardzo różni się w poszczególnych województwach. Podczas gdy w mazowieckim liczba chorych przekroczyła dziś 4000, w opolskim wyniosła ona tylko 357 osób. Oczywiście, współczujemy każdemu choremu, niemniej nie ma sensu zamykać galerii handlowych oraz muzeów czy hoteli w tych rejonach Polski, gdzie liczba zachorowań utrzymuje się na stosunku niewielkim poziomie i nie rodzi ryzyka, iż za chwilę zabraknie miejsc w szpitalach.
Kolejny lockdown przyniesie wyłącznie straty gospodarcze
Kolejny lockdown w całej Polsce przyniesie wyłącznie straty gospodarcze. Galerie, hotele, muzea, kina i teatry są regularnie zamykane. W praktyce przekłada się to na ogromne staty przedsiębiorstw, które prowadzą do zwolnień pracowników. Ci z kolei często nie mają możliwości znalezienia innej pracy, ponieważ większość gałęzi gospodarki jest dotknięta obostrzeniami. Wszystkie firmy, niezależnie od tego, czy działają w marketingu, branży szkoleniowej, audytorskiej, produkcyjnej etc., ponoszą straty. Zamknięcie galerii handlowych, jak również wprowadzenie bardziej restrykcyjnych limitów w supermarketach oraz sklepach spożywczych, nie przyniesie nic dobrego. To nie wyhamuje epidemii, ponieważ Polacy zarażają się w kontakcie bezpośrednim, a nie kupując bluzkę w sklepie odzieżowym, czy pomidory w supermarkecie. Nauczanie hybrydowe, które zostało wprowadzone w województwach z największą liczbą zakażeń, dalej będzie powodowało rozprzestrzenianie się wirusa. Podobnie działają imprezy rodzinne organizowane w dużym gronie oraz brak wyobraźni przy spotkaniach towarzyskich. W związku z tym, iż rząd zastanawia się nad tym, czy nie ograniczyć jeszcze mocniej liczby klientów w sklepach, a zbliża się Wielkanoc, możemy spodziewać się tylko jednego. Polacy będą stali przez godzinę w kolejce z obcymi ludźmi, stłoczeni na niewielkiej powierzchni pod sklepem, zamiast wejść do niego i sprawnie ogarnąć zakupy. Kontakt bezpośredni, zwłaszcza długotrwały, taki jak mamy chociażby w kolejce pod sklepem, gdzie większość osób wchodzi sobie na plecy, to największe zagrożenie w dobie epidemii.
Pilnowanie przestrzegania obowiązujących obostrzeń
Obecne obostrzenia są dobre i skutecznie ograniczają liczbę zachorowań pod warunkiem, że ktoś pilnuje ich przestrzegania. Gdyby wszyscy nosili prawidłowo maseczki w sklepach, na poczcie czy w urzędzie, to nie mielibyśmy tak złych statystyk. Tak się nie dzieje, ponieważ nikt nie egzekwuje obowiązujących przepisów. Może warto by skierować policję do sklepów, na pocztę czy teren urzędów, aby funkcjonariusze sprawdzili, jak wygląda w nich przestrzeganie obowiązujących zasad. Osoby bez maseczek lub z wystającym nosem po otrzymaniu mandatu, zaczęłyby się stosować do zasad sanitarnych. Przy przestrzeganiu reżimu sanitarnego moglibyśmy odmrozić większość branż, które nie wymuszają braku maseczki.
Musimy nauczyć się żyć w dobie epidemii COVID-19
Lockdown w całej Polsce pokazuje tylko, że kompletnie nie radzimy sobie z dostosowaniem warunków życia do nowych realiów. COVID-19 prawdopodobnie pozostanie z nami na dłużej, dopóki wszyscy się nie zaszczepimy. W związku z tym powinniśmy zastanowić się, jak zorganizować poszczególne branże, aby te mogły działać w obecnych warunkach. W większości przypadków wystarczy noszenie maseczek. Problem pojawia się tylko w przypadku lokali gastronomicznych, jednak i tu niebawem można wprowadzić odmrożenie, ponieważ posiłki będą mogły być serwowane w ogródkach na świeżym powietrzu. Nie wiadomo też, jak rozwiązać kwestie wesel, ponieważ tutaj trudno wymagać, aby ludzie przez 12 godzin bawili się w maseczkach i szczędzili sobie czułości. Natomiast koncerty, seanse filmowe czy spektakle teatralne mogą rozgrywać się z udziałem publiczności, jeśli tak korzysta prawidłowo z maseczek chirurgicznych czy medycznych.
Dlaczego Polacy lekceważą COVID-19?
Polacy lekceważą COVID-19, ponieważ mają dość histerii mediów oraz polityków. Zabić miały nas truskawki sprowadzane z Hiszpanii, listy dostarczane przez listonoszy i ubrania kupowane w sklepach online. Masowo mieliśmy się zarażać w parkach i lasach. Wszystko to przeciętnemu człowiekowi wydaje się absurdalne, na czym cierpi wiarygodność doniesień nt. samego wirusa. Skoro dziennikarze już raz kłamali, siejąc panikę związaną z hiszpańskimi truskawkami, to dlaczego mam im teraz ufać, kiedy twierdzą, że COVID-19 jest groźny? W krajach, gdzie stawiano na rzetelne informacje i racjonalne działania, wszystkim żyje się dziś lepiej, a straty gospodarcze są dużo mniejsze. Gdyby ktoś rzetelnie podszedł do zagrożenia, wskazał ryzykowne zachowania i opisał, jak je ograniczyć, nie zamykał masowo wszystkiego, co się da, to nasze zaufanie wobec doniesień epidemicznych byłoby większe. Bylibyśmy też bardziej skłonni postępować w sposób właściwy. Przez panikę, która okazała się nieuzasadniona, wiele osób postrzega koronawirusa jako niegroźne przeziębienie, choć wcale tak nie jest. Z powodu przeziębienia nie umiera tylu ludzi co na COVID-19.