Od soboty w czerwonych strefach obowiązują nowe obostrzenia. Jeden z nich dotyczy handlu. W przypadku małych sklepów liczbę osób, które mogą jednocześnie przebywać na ich terenie, liczy się następująco – liczba kas pomnożona przez 5. W przypadku 2 kas oznacza to możliwość jednoczesnego przebywania w sklepie 10 osób. Natomiast w sklepach wielkopowierzchniowych liczbę klientów oblicza się następująco – wielkość powierzchni podzielona przez 15 metrów kwadratowych. W przypadku hipermarketu o wielkości 1500 metrów kwadratowych, daje to 100 osób. Czy stanie w kolejce do sklepu zwiększa bezpieczeństwo zakupów w czasach pandemii?
Niemal co piąty Polak nie wierzy w istnienie COVID-19
Obostrzenia, które pojawiły się w strefach czerwonych, budzą sporo kontrowersji. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu dotyczącemu handlu. Jak pamiętamy, wiosną obowiązywały podobne zasady. Skutkowały one tłoczeniem się klientów pod sklepem – na parkingach lub korytarzach galerii handlowej. Wiosną sytuacja prezentowała się dużo lepiej. Dzienna liczba nowych zachorowań była stosunkowo niewielka, społeczeństwo bało się koronawirusa, dlatego przestrzegało zasad bezpieczeństwa i nosiło maseczki. Dziś sytuacja wygląda zgoła odmiennie. W wielu powiatach odnotowujemy dziennie więcej zakażeń, niż było wiosną w całym kraju. Ludzie coraz bardziej lekceważą zasady bezpieczeństwa. Niemal co piąty Polak wątpi w istnienie COVID-19, przez co wchodzi do sklepu bez maseczki lub z opuszczoną.
Stanie w kolejce pod sklepem naraża nas na długotrwały kontakt z osobami potencjalnie chorymi
O ile w strefie żółtej możemy dziś szybko wejść do sklepu, zebrać niezbędne artykuły i skierować się do kasy, o tyle w czerwonej musimy często spędzić 30 minut lub więcej w kolejce do sklepu. Mamy tym samym długi kontakt z obcymi ludźmi, wśród których mogą być osoby z COVID-19. Wiele z nich nie ma na twarzy maseczek, kaszle, kicha i smarka. W rezultacie to, co ma nas chronić przed infekcją, może nią skutkować. Epidemiolodzy podkreślają, że długość kontaktu ma znaczenie. Im dłużej przebywamy w bliskim sąsiedztwie osoby chorej, tym większe ryzyko zarażenia. Im krócej, tym lepiej dla nas. W kolejce pod supermarketem nie mamy takich możliwości jak w samym sklepie. Tam zawsze możemy się odsunąć, skierować do innej kasy, poczekać, aż zwolni się miejsce przy lodówce z nabiałem. Stojąc pod sklepem, możemy odejść, ale potem musimy stać od nowa.
Powrót handlu w niedzielę mógłby rozładować zatłoczenie w sklepach
Reasumując, lepszym rozwiązaniem wydaje się przywrócenie handlu w niedzielę. W ten sposób zmniejszymy tłok w sklepach, ponieważ Polacy swoje decyzje zakupowe rozłożą na więcej dni. Na obecnych obostrzeniach klient traci czas i być może zdrowie, jeśli będzie stał niedaleko osoby z COVID-19 przez 30 minut, a sklepy utarg, bo wchodzi do nich mniej osób. Potrzebny jest dodatkowy dzień handlowy, on może znacznie pomóc.
Brak spójności w obowiazujących obostrzeniach
Obostrzeniom w strefie czerwonej brakuje konsekwencji. Wciąż można tam organizować koncerty dla 25% publiczności, ale nie można normalnie wejść do sklepu, a przecież zakupy trwają zazwyczaj krócej od koncertu i wiążą się ze stałym przemieszczaniem się. W strefach czerwonych wesela są zakazane, i słusznie, ale nauka w podstawówkach odbywa się normalnie. Dotyczy to także klas 4-8.